-> Jest już super!
-> Wczoraj było załamanie, bo nie mogłam z nim porozmawiać..naprawdę nie mogłam sobie tego wybaczyć, że nie pobiegłam za nim i nie zrobiłam czegoś. Biłam się z myślami.. Wracałam do domu, jadąc autobusem, przybita, zmęczona całym dniem i niepowiodzeniem akcji "pogadać z Łukaszem". Padał deszcz, czyli płakało niebo. Nastrój był refleksyjny. Toteż myślałam dużo o nim i ewentualnie o mnie. Myślałam: jak by to dobrze było, gdybym mogła teraz położyć główkę na jego ramieniu, a teraz siedzę obok jakiegos idioty, który się przysunął!
-> Wróciłam do domu i biłam pięścią w blat, wkurzałam się na rodzinę, fukałam na matkę, ojca, siostrę, wszyscy mnie znienawidzli;). Doszło też do zastanowien na temat czy warto zaczynać coś głębszego z nim.. Nie wybaczyłabym sobie, jakbym do znów zraniła. Ale chyba stanęło na "tak".. A do jakich wniosqów mogłam dojść? Jak ciągle tylko o nim myślałam..
-> Czytałam jego stare smsy, takie piękne, jak nazywał mnie jego gwiazdeczką.. jak tyle razy go spławiałam, odmawiałam wspólnego spotkania. Czułam się tak chamsko w stosunku do niego, taka olewająca go, że nie podejdę, nic nie powiem.. A przecież bardzo mi na nim zalezy i gdybym tylko mogła..
-> A noc..? Uhh, wiedziałam, że znów będzie w moich snach. Juz trzeci dzień z rzędu. Tym razem byliśmy juz jako para, więc wiadomo co mogło się dziać:P. Obudziłam się w nieodpowiednim momencie, prawdopodobnie z rozgrzania i przez następne godziny, do 6:30, rzucałam się:)
-> No a dziś..? Przyszłam na 8, bo miałam zaplanowaną wycieczkę do muzeum z klasą. Liczyłam na to, że on też będzie mieć na 8 i tak przed szkoła pogadamy choć chwileczkę. Moja wizja się urzeczywistniła! Tak patrzę z daleka kto to idzie.. i to był on! Jejuś, bardzo się ucieszyłam! Zrobiłam szczerą, smutną minkę i cos w stylu: -Łukasz..(buziaczek) -Idziecie na jakąś wycieczkę? -Tak, do muzeum..ile masz dziś lekcji? -Koncze chyba o 12. -Ojej..ja wtedy wróce -To innym razem. I poszedl a ja bilam sie piescia w noge!
-> Byliśmy w tym muzeum, ja byłam nawet zadowolona ze chociaz tyle pogadaliśmy. Wierzyłam, że jeszcze po moim powrocie złapię go w szkole i porozmawiamy dlużej. Udało się. Wróciliśmy a on miał jeszcze jedną lekcję. Podeszłam i poszliśmy po schodkach na górę, jego koleżanka z klasy tak spojrzała na niego i uśmiechnęła się jakby chciała powiedzieć: "no ładnie, ładnie, twoja dziewczyna?". Zobaczyłam to, bo ja zawsze wszytsko zobacze i podobną minę zrobiłam do niego. Spytał: -To gdzie idziemy? - Na parapet! Tam jest fajnie:)!
Siedzieliśmy tak przez 10 min, przerwę i było b. miło. Cieszyłam się, że w końcu..!
I później już mi uciekł, bo skończył lekcje. Może uda mi się go na weekend gdzieś w jakieś romanbtyczne miejsce wyciągnąć.. Muszę się do niego zbliżyć, wtedy on zobaczy, że ma duuuuuże sznse i zadziała, to mój cel, zmuśić go do tego i wtedy już będę szczęsliwa:) A teraz muszę się bardzo starać, potem będzie sama pianka do spijania:D.
to tyle, odzyskałam swój dawny extra humorek:D