Najnowsze wpisy, strona 7


lip 01 2004 (...)
Komentarze: 0
(...)

Dawniej
powiedziałbyś do mnie
"Kochanie"
zamiast "Ej"

Kiedyś
obudziłbyś mnie
pocałunkiem
a nie szturchnięciem w bok

I przypomnij mi
kiedy ostatnio chodziliśmy za ręce
a nie obok siebie jak dwoje obcych..

Wiem, że przybywa nam lat
wiem, że szwankuje nam pamięć
wiem, że zapomniałeś już jak mówić "kocham"

Rozumiem to

Ale czy to wszystko nie zdaje się być niczym
przy naszej nieustającej
miłości?
 
(30.06.2004)
 
***
 
Napisałam wierszyk:) bez tytułu bo nie bardzo wiem jaki by nadać. Tytułów dla wiersza zawsze może być wiele, jak wiele może być interpretacji.
Napisałam go wczoraj, w autobusie. Zobaczyłam pewne starsze małżeństwo. Mąż szturchnął żonę, by coś jej powiedzieć. To był bodziec żeby to napisać.
orienne : :
cze 29 2004 to dopiero początek wakacji!
Komentarze: 0

[Spokojnie, jeszcze wszystko przede mną...]

 

Cudownie jest mieć tą świadomość, że wakacje dopiero się rozpoczęły, że na wszystko jest jeszcze czas, to tak jakby otrzymać nowe życie. Nic się jeszcze nie stało, a stać się dopiero może... Nie ma płaczu, że chciałoby się cofnąć czas, bo nie ma do czego wracać.

Jeszcze nie upłynęła ani minuta z wolnego czasu, nie ma czego żałować, nikt nie gdyba czego to nie mógł zrobić, a nie zrobił, nie robi sobie tych bolesnych wyrzutów, że zmarnował te 2 miesiące.

Teraz wszystko w moich rękach. Jestem panią własnego losu! I tylko ode mnie zależy jak spędzę mój wolny czas. Najchętniej tak, bym nie żałowała, że się skończył, kiedy już się skończy. A pewne jest, że zleci on jak z bicza strzelił!

Odkąd pamiętam, zawsze byłam niezadowolona z końca wakacji, byłam rozczarowana, że nie wykorzystałam tego czasu maksymalnie. Może przeceniałam swoje możliwości...? Może brakło mi zapału na dłuższy czas, zjadło mnie silniejsze lenistwo.

Jeszcze przed rozpoczęciem myślałam sobie, że na pewno będę uczyć się tego, na co w ciągu roku szkolnego nie zawsze był czas. A w wakacje to taka przyjemna nauka, nikt nie goni, nie ma stresu, pracuję we własnym tempie, ale skąd wziąć chęci nawet do tego? Kiedy zabrakło jej już pod koniec roku szkolnego... wyparowała.

Zmobilizowanie się jest bardzo ciężkie, ale lepiej zacząć „przełamywanie” przed wejściem do kolejnej klasy. To poważny krok, wymagający dużego samozaparcia i motywacji... Jeszcze nie próbowałam nauki w wakacje, bo zawsze kończyło się tylko na planach ile dam rady się nauczyć i ile każdego dnia będę przysiadać. Jednak chciałabym się przekonać jak to jest. Chociaż czy ja wiem... gdy pomyślę o tym, że miałabym siedzieć przy biurku, gdy na dworze jest upał niesamowity, a  ze mnie się leje, to odchodzi mi ochota. Taka pogoda burzy mój możliwy, no ewentualny zapał.

***

pisalam to rok temu, ale w tym jest tak samo :)

orienne : :
cze 22 2004 Ogóły.. [powrót]
Komentarze: 0

Rano dzwoniłam do szkoły odwołać obiad(hehe który to już raz). W tym miesiącu więcej nie jem niż jem. Pytają "jak nazwisko?", ja odpowiadam i mam wrażenie, że chcą powiedzieć "aha, znów ty". Trochę gupio dzwonić, ale głupiej nie dzwonić - 3.5 to duzo kasy;). To moja kasa ale i mój głodny brzuch.. Mam też ochote powiedziec im: chyba panie rozumieją, że to czerwiec.. uczniowie mają w zwyczaju robienie sobie urlopu..
 Rozleniwiłam się - bardzo. Szkoła jest na ostatnim miejscu moich obowiązków. Przecież może. Średnia godna pożałowania, ale mogę ZAPEWNIĆ[:P]że za rok będzie lepsza - w końcu ostatni rok liceum.
 Dziś także mnie nie było w szkole. O 11:30 Piotrek opuścił szkołę i uciekliśmy do centrum - miejsce ludzi światowych. Zaciągnęłam go do baru mlecznego. Pysznie tam gotują:). Znów zaszaleliśmy za jego pieniądze - 11 zł. Później małe włóczenie sie po głównych ulicach Warszawy - Nowy Świat, Starówka i  do domu.
 Ludzie nie raz krytycznie się na nas gapili, widać nierozumieją potrzeb młodych. My wkurzamy ich, a oni nas. Ta ich powolność, niekiedy ich zawiść, głupota, płytkość..
 Piotruś jest kochany, oczywiście, ale czasem mnie peszy - dobrze wie, że nie jesteśmy parą, a nieraz pozwala sobie na zbyt wiele. Korzysta z każdej chwili, kiedy może sie przytulić, pocałowac mnie, okazać czułość. Nie, nie potrafiłabym z nim być. Ale nie potrafiłabym też odebrać mu wszelkie nadzieje co do mnie. I tak jest - nie potrafię stworzyć związku - albo nie z tą osobą. A dziś idę jeszcze z nim na rower..
Jestem niepoukładana - i tak było zawsze.

orienne : :
cze 20 2004 Taki dzień
Komentarze: 1

- Leno, proszę cię, nie teraz.

Spławiła swą uczennicę w 3 sekundy lub przynajmniej uwolniła się od niej. Powiedziała to kategorycznym tonem, nie pozwalającym na żadne dalsze dyskusje. Za nic nie pozwoli by ktokolwiek czy cokolwiek zepsuło jej plany na dzisiejsze popołudnie. Uczniom udawało się to przez cały tydzień, ale dziś NIKOMU na to nie pozwoli. Ten dzień jest zbyt piękny. I rzeczywiście: za oknem świeciło słońce, zapowiadała się idealna pogoda na weekend. Tylko że nikt nie zauważył ciemnych chmur nadciągających z zachodniej strony nieba...

Była 15:17, a o 15:22 był autobus spod szkoły, na który musiała zdążyć by nie czekać kolejnych 10-ciu minut na następny. Miała więc jeszcze całe 5 na dojście do przystanku. Naprawdę dziś nic nie obchodziła ją uczennica Lena, której wystawiła zagrożenie. Wpadła jak bomba do pokoju nauczycielskiego, zabierając swój płaszcz i krzycząc w przestrzeń „do widzenia” do pozostałych nauczycieli. Przez szparę w drzwiach zauważyła siedzącą przed pokojem Lenę, która zerwała się na równe nogi, słysząc skrzyp drzwi pokoju nauczycielskiego, ale nauczycielka udała, że jej nie zauważyła, po czym zbiegając po schodach, skierowała się do wyjścia.

Już była na zewnątrz, kiedy poczuła na twarzy krople wody. Zaczęło padać, a ona oczywiście nie miała parasola. Machinalnie pomyślała: to przelotny. Dobiegła do przystanku autobusowego, po czym stanęła pod daszkiem kiosku. Autobus nie kazał na siebie długo czekać. Wsiadła do niego i zajęła miejsce przy oknie. Zdążyła jeszcze zauważyć Lenę idącą ze spuszczoną głową. Przy niej szedł chłopak. Coś do niej mówił, najpewniej ją pocieszał. Nie jest więc taka biedna: ma chłopaka... I już nie myślała o Lenie, przecież sobie poradzi.

            Zaczęła za to snuć wizje dzisiejszej randki z nowo poznanym kolegą z kursu języka angielskiego. Zamknęła oczy i już widziała siebie i jego idących alejkami Łazienek Królewskich, rozmawiających o swoich zawodach, opowiadających sobie najlepsze sytuacje ze swego życia, śmiejących się. To ich pierwsze spotkanie, więc wiele nie może oczekiwać. Jednak skłamałaby mówiąc, że nie pomyślała o pocałunku, którego już dawno jej brakowało. Wyobraziła sobie chwilę pożegnania, jego zbliżającego się do niej i wtedy, wtedy...

            Autobus mocno szarpnął i zatrzymał się. Usłyszała jeszcze głośne przeklnięcie kierowcy, później wszystkie drzwi autobusu otworzyły się i tego, co usłyszała, w ogóle się nie spodziewała:

- Wysiadać, zepsuty! – kierowca burknął jak do bydła.

Wybita niemal ze snu nie wiedziała co się stało. Kobieta obok niej przemówiła:

- Widzi pani, no zepsuł się. Za moich czasów to w ogóle nie było autobusów i nikt nie narzekał na ich brak. No a dziś my się już przyzwyczaili. Ech i jeszcze ten deszcz...

            Tak - deszcz był najgorszy. Zanim przesiadła się w inny autobus, deszcz zdążył zafundować jej obfity prysznic. Nie opuszczał ją jednak optymizm. Wrócę do domu, wezmę szybką kąpiel, przygotuję się, zjem coś i wyjdę – planowała w myślach. Jakby było mało, kolejny autobus utknął w korku, a czasu do spotkania ubywało...

            Do autobusu wsiadł pijak, który swym odurzającym zapachem(mieszanka trzech zapachów: moczu, alkoholu i śmietnika) wypełnił cały autobus, powodując u pasażerów skrzywienie ust i nosów - różnie.

            Gdy dojechała w końcu do domu, zorientowała się, że ma jedynie pół godziny na zrobienie wszystkiego, co zaplanowała. Bez zastanowienia skoczyła pod prysznic, na palniku swej kuchenki pozostawiając zupę do podgrzania, by zaoszczędzić na czasie. Po błyskawicznej kąpieli zastała kuchenkę zabrudzoną zupą, która jak łatwo się domyślić, wykipiała. Machnęła na to ręką, zajmując się swoim wyglądem. Włosy jak na złość nie chciały się ułożyć. Ale pomyślała: wygląd nie jest najważniejszy. Skoro już się ze mną umówił, musiał być zainteresowany całą mną.

Już miała wychodzić, gdy dostała smsa: Gośka, wybacz ale dziś muszę spędzić cały wieczór na nauce, dowiedziałem się że jutro mam zaliczenie. Poza tym ta pogoda. Głupio wyszło, ale taki już dziś parszywy dzień...

No właśnie – taki dzień. Poczuła, że grzywka, którą upinała dobre parę minut, opadła jej na czoło, w lustrze zobaczyła dwie smugi naokoło oczu, to rozmazany tusz do rzęs. W innym miejscu nałożyła za dużo podkładu.

Z obojętnością ściągnęła eleganckie buty na obcasie, zsunęła krótką spódnicę, zdjęła gustowną koszulę, w zamian założyła wytarte, przybrudzone dżinsy i rozciągniętą dresową bluzę. Siadła w fotelu i zaczęła przypominać sobie i analizować wydarzenia dnia, po czym chwyciła słuchawkę i wykręciła numer do Leny...

orienne : :
maj 22 2004 Wspomnienie Nutelli
Komentarze: 3

Kilka lat wstecz. Jem chleb posmarowany masłem i przepysznym kremem czekoladowym - Nutellą. Mama przywiozła zza granicy, podczas delegacji z pracy. Nutella była przysmakiem wszystkich dzieci a ja miałam ją w domu. Bardzo szczęśliwe, ja i moja siostra śmiejemy się do siebie, komentujemy: mmm, jakie to pyszne! Już mamy buzie ubrudzone czekoladą, ale nic się nie zmarnuje, takiego pysznego kremu się nie zostawia. Później błagalnym tonem: mamo, jeszcze jedną, proszę!

Dziś już nie ma problemu z kupnem Nutelli, która, jak się wydaje nie smakuje już tak samo. Na szczęście pozostały wspomnienia z lat dzieciństwa. Widząc chleb z Nutellą nie trzęsą mi się ręce, ale doskonale pamiętam niedzielne wieczory, kiedy jedząc kanapki z czekoladą, oglądałam z siostrą najlepsze, zagraniczne dobranocki w całym tygodniu - Myszkę Miki, Kaczora Donalda, Kubusia Puchatka, Gumisie. Kanapka z Nutellą wygląda tak samo, ale ta, która ją je już nie. Teraz do szczęścia potrzeba mi czegoś więcej niż chleba maźniętego czekoladą...

orienne : :