Najnowsze wpisy, strona 6


paź 13 2004 Teraz moja kolej
Komentarze: 2

Nigdy nie mogłam pojąć jak inni ludzie mogą być szczęśliwi w związku dziewczyna-chłopak, jakim cudem nie czują znudzenia, spełnienia? A wręcz przeciwnie, ich uczucie zdaje się nasilić, pałają do siebie płomiennym uczuciem, nie mogą znieść rozłąki.. A co dopiero małżeństwa ze stażem nawet i 60-cio letnim..
Nigdy nie wiedziałam co takiego fajnego może być w chodzeniu za rękę, albo długim całowaniu na pożegnanie.
Zaczynałam wątpić w to czy wogóle jestem zdolna do "bycia z kimś", dlatego przyjmowałam opcję, że nie wyjdę za mąż z miłości, jeśli już to z zauroczenia, które minie i trzeba będzie się rozwieść..
Więc związek z P. może zaprzeczyć wszystkiemu co powyżej wyraziłam.
A teraz myślę jak ładnie musimy wyglądać jak idziemy przez miasto i trzymamy sie za rece, albo w autobusie, jak siedzę mu na kolankach:) Wogóle b pasujemy do siebie, jakkolwiek na nas nie patrzeć:>

orienne : :
paź 10 2004 Małe zmianki
Komentarze: 0

Zmiany następują oczywiście codziennie, niektórych pewnie nawet nie widzę, ale te są istotne:) może znacząco zmienią moje zycie?

Pamiętam jak pan Ł. mówił mi: "napewno kiedyś z nim będziesz", ja mu odpowiadałam: "moge ci obiecać, że nie". Złościłam się, że wogóle nie przyjmował tego do siebie. Prawda, że czasy się zmieniły i to bardzo. Dla pana Ł. nie ma już w moim życiu miejsca, za to pan P. zajął je w całości:> Ale skąd tamten wiedział..
Jesteśmy razem teoretycznie od minionego piątku. Bo tak naprawdę to od pewnej nocy z piątku na sobotę. Część zasług napewno można przypisać pani V., ale tego co było później panami jesteśmy tylko My:)

Muismy się ukrywać. Najbardziej nie chcę, żeby rodzice wiedzieli. Bo będą mnie bardziej kontrolować, żebym sie broń Boże nie zakochała, bo matura! Ale chyba się domyślą. Te rozmowy przez telefon, zdrobniałe nazywanie P., rozmowy gadu, spotkania w każdej wolnej chwili.. Poza tym nie chcę plot i durnych uwag od osób z mojej klasy. Dzieciuchy. No dobra, póki co staram, sie jak mogę kamuflowac się :)

Przypomniało mi się też, że parę dni temu Pati spojrzała na mnie jak się uśmiechałam do P. i spytała mnie: "L., nadal tylko koledzy?" ja: "no taaak, b. się lubimy", ona: "nie sposób nie zauważyć..".

Nie będę się śpieszyć z opisywaniem jak to jest. Ale jest lepiej niż w całej mojej dotychczasowej karierze :> Dwie opcje: wydoroślałam czy trafiłam na odpowiednią osobę, a może wystarczająco dobrze tę osobe poznałam? We'll see=Wir werden warten..

orienne : :
paź 05 2004 odnośnie dnia wczorajszego...
Komentarze: 2

Ty??

-Kto z was zdaje matematykę? - na pytanie nauczycielki uczniowie podnoszą ręce, w tym ja.
-Ty? - plus spojrzenie z wyrzutem.
- Odczep się - czytaj spierdalaj.
Później jeszcze kilka razy slyszałam:
-A na co sie wybierasz? Na germanistykę? - pytanie z niedowierzającym i pogardliwym uśmiechem.
Lub:
-Co Ty chcesz studiować?
Kurwa! Odpierdolcie sie ode mnie! Co was tak nagle zainteresowałam? Coś trzeba zdawać.
Nie, naprawdę, mimo wszelkich dobrych chęci nie potrafiłabym szczerze powiedzieć "lubię tę klasę" - bo nienawidzę! I teraz już wogóle nie będzie mi zależeć, żeby się z nimi trzymać. Niech uważaja mnie za idiotkę, za odizolowaną od nich, za dziwaczkę, wszystko mogą myśleć! Banda kretynów, jak słowo daję! To nawet nie chodzi o to, że miałam do nich jakąś przedwczesną niechęć, bo zawsze widzę szansę na zaprzyjaźnienie się z człowiekiem. Ale na nich juz się poznałam. Wszyscy są sztuczni, w naszej klasie toczą się jakieś chore zawody, kto będzie tym najlepszym, kto wygra!
Jeśli się nie udzielasz, przegrywasz, odpadasz od elioty klasowej. Nie, nie zależy mi na tym. Elita cechuje się tym, co najgorsze. Jeju naprawdę na gorszą klasę nie mogłam trafić!
Strasznie się tym poirytowałam. Wcale nie jestem tak kiepska by ze mnie kpić!
Dzięki, że mam te parę osób co we mnie wierzą.

P.S.
Nienawidzę!

orienne : :
wrz 14 2004 Boże... daj mi cierpliwość...
Komentarze: 0

 Jestem w domu od kilku dni sama - rodzice wyjechali bowiem na 2-tygodniowe wczasy do Bułgarii. Mniejsza jednak o to. Zostałam pod opieką mojej chrzestnej - prościej cioci. Jest to kobieta 30-letnia. Trochę zniszczona przez zbyt wielki apatyt, ale sympatyczna i pomocna, dlatego mieszkanie z nią to żaden problem.
 Jednakże dziś gdy wróciłam do domu oprócz Agi zastałam jeszcze jej męża, którego nie bardzo lubiłam delikatnie mówiąc. Myliłam się. Po dzisiejszym dniu okazało się, że go nienawidzę! Kurrwa! Co za palant! Agusiu, kochanie.. coś ty zrobiła wychodząc za niego:( W życiu bym nie wyszła za takiego frajera! I to jeszcze zdrowo pierdolniętego na umyśle. Tak, tak. Podobno kiedyś groził jej nożem. Ale cholera wie ile w tym prawdy. Za to 100% prawdy jest w tym, co dziś przeżyłam. Więc najpierw był szok. Wchodzę do domu, wymęczona, patrzę a tu TEN. "Oja" - to pomyślałam. "Oo, cześć" - to powiedziałam. Wogóle Aga zaczęła gotować jakieś tłuste żarcie! Wszystko smażone w pół butelce oleju! Nie do pomyślenia w moim domu! Ale myślę: okej, raz można. Inna sprawa, że było niedobre i jeszcze inna, że dom jest nasiąknięty zapachem smażonego oleju - jak w McDonaldzie normalnie! Cóż jeszcze.. pojechałam z palantem do sklepu po piwo. Na rowerach. Ten wogóle wsiadł na rower zaczął się wydzierać jakieś "juhuu!". Chciałam powiedzieć: "człowieku, zachowuj się..". Wogóle zamiast się gapić gdzie go poprowadzę, to zawsze skręcał tam, gdzie nie powinien czym wydłużał czas jazdy do sklepu. W sklepie kupiliśmy piwa. Jeszcze raz zrobił z siebie pajaca ale już mu to zapomnę. Wróciliśmy do domu. Chciałam robić wszystko, byle z nim nie gadać. Wogóle mam podejrzenia do typa. Dziwnie się patrzył. Wogóle cały jest obleśny. 
 A pierdoła skończona! "A okna to można otworzyć a alarm się nie włączy?" "no, chyba raczej.." "no ja się na tym nie znam". Ratunku! Mył naczynia ręką i pod zimną wodą. Pytał się gdzie włożyć każde z mytych naczyń, a wiadomo że najpierw muszą ocieknąc, nie?
 Pod wieczór wzięło ich na prawienie mi morałów. Dlaczego? Naprawdę nie wiem. Wogóle nie chciałam ich słuchać, bo nie mam zaufania do nich, szczególnie do męża Agi - tego imbecyla. Nie mam żadnej pewności czy to co mi mówią nie jest stekiem bzdur. Nie chciałam sobie mącić w głowie dlatego myślałam o wszystkim, byle tylko jego słowa nie wchodziły mi w pamięć.
 Pod wieczór Paweł - czyli ten gnój miał jechać do siebie do domu. Ale jakoś się tak złożyło, że został na noc. Nie byłam pocieszona. Okej - jedna noc. O ile nie będą wydawać w nocy hałasów to chyba mi nie będą przeszkadzać.. się okaże.
 Ponadto nienawidzę jak ktoś obcy kręci mi się po domu i się rządzi. Wszędzie zaraz powstaje bałagan. A ja kocham porządek. Ordnung muss sein;((rozpaczliwie)! Wszędzie jest brudno, lepko, tłusto, śmierdzi i jest obrzydliwie. Obiecuję: nigdy nigdy więcej takich rzeczy! Wolę mieszkać sama.
 Gute Nacht.. :(

orienne : :
wrz 02 2004 Bez tytułu
Komentarze: 0

31 sierpnia/1 września - refleksje

 

            Pozostała 1 godzina i 23 minuty do końca wakacji. Za tyle zegary wybiją godzinę 00:00 i oficjalnie rozpocznie się dzień 1 września. Czy to nie za bardzo pesymistyczny wstęp?

Oczywiście, dla wielu ludzi to dzień jak każdy inny. A nie wyjątkowy? Chyba dlatego, że to pierwszy dzień miesiąca - mamy takich 12 w całym roku. Śmieszne, prawda? Nie?

Pytam niewłaściwych ludzi. Spytajcie uczniów jakie skojarzenia mają z dniem jutrzejszym. Nie wiem czy odpowiedzą z uśmiechem.

 

            Pamiętam czas, gdy dopiero co dostałam świadectwo. Na zakończenie roku szkolnego udałam się z radością i czystą przyjemnością. Wtedy miałam tą cudowną świadomość, że przede mną całe 2 miesiące wakacji. Co znaczy żadnych ograniczeń na wypady poza dom, komputer do woli, nauka tylko z własnej, nieprzymuszonej woli. Co znaczy zapomnienie się. Oderwanie zupełne. Szkoła nie istnieje.

Nie będę wspominać, że czas szybko zleciał. Nie ma chyba większego lania wody niż to jedno głupie zdanie. Owszem, wakacje dobiegają końca, ale zawsze jest tak, że czas leci i wolniej i szybciej. Nie inaczej było z czasem tegorocznych wakacji.

 

            Bywały chwile, kiedy chciałam wrócić do szkoły w środku wakacji. Teraz myślę, że byłam niespełna rozumu. Ale to oczywiste. Co mogę myśleć w ostatnim dniu wakacji? Rozleniwiona do granic możliwości. Paskudny stan. Czuję się jak wieloletni bezrobotny.

           

            Może się wydawać, że majaczę, stwierdzając: wakacje są stanowczo za długie! Ale w każdej chwili życia stwierdziłabym tak samo, mimo tego, że teraz nie mam ochoty kończyć wakacji. Czas wolny powinien być rozłożony na kilka mniejszych części. A nie 2 miechy hurtem. Czuję się też podobnie jak po nafaszerowywaniu mnie przez długi czas narkotykami. A ja uzależniona, nie mogę przestać ich nie chcieć. I chcę ich nadal. Nadal chcę wakacji. Ale ich już nie ma. I czuję się jak ogłupiała, jak wyrwana z potwornie długiego snu. Jestem zaspana. Ale już szkoła mnie ocuci...

 

            Nie będzie łatwo dotrzeć jutro do szkoły. Pokazać się tam. Ujrzeć (opalone)twarze znajomych z klasy. Nauczycieli zacierających ręce. Sam widok szkoły, jej szatni, korytarzy, klas... O zgrozo! Nie mogę!

 

            Dnia 1 września na ulicach w pobliżu szkół spotykamy wiele młodzieży, przyodzianej w strój galowy. Czujemy się trochę zsolidaryzowani z nimi. Raźniej nam. Wiemy, że nikomu się nie chce, wszyscy iść muszą. Ludzie też patrzą na nas z pewnego rodzaju szacunkiem.

 

            Czuję się trochę jak dawniej, jakbym szła z tatą do przedszkola. Pamiętam. Tata trzymał mnie na ręku, ja nie chciałam żeby mnie zostawił samą i trzymałam się poręczy, żeby tylko mnie nie zaprowadził do innych dzieci. Tylko, że teraz trzymam (proszę użyć imaginacji) wakacje. I nie chcę żeby odeszły. Ale odejdą. Taka kolej rzeczy.

 

            Nie miałam wakacji w tym roku. Co? No miałam, ale nigdzie nie wyjeżdżałam. A nawet lepiej - uczyłam się. Wiem, ze nie mogę teraz narzekać i żałować, bo to nie był błąd na pewno. Nie wiem czy odpoczęłam. To się okaże. Zobaczymy czy będę mieć siłę uczyć się 10 przedmiotów na raz.. Start od jutra. Miła perspektywa.

 

            Widzę, już widzę salę gimnastyczną z wielkim napisem: "witaj szkoło!". Słyszę przemówienie szanownej pani dyrektor. Jej życzenia samej pomyślności i wielu sukcesów w nowym roku szkolnym. I "dowcipne": stęskniliście się za szkołą, prawda? Och oczywiście!

 

            Jeszcze mamy 31 sierpnia. Jest przecież 23:55. Ale czas pomyśleć mimo wszystkiemu optymistycznie o jutrze. Jakoś to będzie. Do weekendu - mini-wakacji blisko. Życie szkolne toczy się w rytmie: od weekendu do weekendu. Teraz nie mogę się zdobyć na uśmiech. Ale jutro na pewno się nie powstrzymam. W końcu to moja szkoła. Moja kochana.

 

            Jest 23:59. Cieszymy się wakacjami!

 

 

orienne : :