Archiwum kwiecień 2005


kwi 29 2005 Po..
Komentarze: 0
Dziś odbył się mój ostatni ustny. Moim założeniem było dostać 18-20 pkt. Udało mi się je zrealizować, jednak nie czuję szczęścia. Czy to takie moje wysokie ambicje czy może ciężko jest mi się pogodzić z tym, że nie byłam najlepsza? Może po prostu chciałam dostać tyle, ile maksymalnie można było, bo mi na tym zależało? Tak chyba właśnie jest. Pewna osoba, którą teraz zresztą jestem zauroczona, powiedziała mi kiedyś że stawiam sobie bardzo wysokie wymagania. Może. I to chyba lepiej niż wymagać od siebie mniej. Moja mama powtarzała, że kto mało chce, mało dostanie. Jak było: poszłam w stronę tej sali, odważnie. Weszłam, dzień dobry. Dobre wrażenie. Losowanie – Numer eins. Dowodzik proszę, proszę arkusz. Tam do stoliczka proszę. 15 minut. Spojrzenie na zegar. Ok. Temat na szczęście nie był wredny. Poradzę sobie. Starałam się naszpikować swoją wypowiedź pięknymi słówkami, wyszukanymi konstrukcjami. Dostałam 90%(właśnie policzyłam) - to chyba jest równoważnik 5. Trochę mi lepiej teraz, ale nie umiem się z tego cieszyć. 6 osób zdawało rozszerzony niemiecki. Najlepszy wynik to 95%, później mój. Lepszy ode mnie był faworyt nauczycielek. Brał udział w różnych olimpiadach, był na wymianie do Niemiec, no wiadomo.. Wszyscy z tego egzama pogratulowali mi, może byli trochę zaskoczeni, ich słowa: „respekcik”. Pośród wypowiedzi: nienawidzę niemca, mówię: a ja uwielbiam;). No ale walka o miejsce na uniwerku jeszcze się nie zakończyła. Jeszcze pisemne. Już wiem co robić by lepiej na nich wypaść. Stresowałam się tymi egzaminami, ale tylko w podświadomości, o czym świadczą moje „odjazdowe” sny.. Coś okropnego. Przed anglikiem śniło mi się coś, że się spóźniłam, że autobusy nie przyjechały. Dziś było jeszcze lepiej. Śniło mi się, że przełożyli mi ten egzamin, na poniedziałek czy jeszcze później. Hehe byłam zrozpaczona, bo chciałam wreszcie odpocząć a to okazało się niemożliwe. Zaczęłam jęczęć[:P].. i się obudziłam:). Co do faj[„a ja palę faję i żuję gumę, palę faję za fają i żuję gumę...”:D] to wypalę tę pakę co mam, no bo przecież nie wywalę:P? A później już nie będę. Hehe no chyba, że będzie taka potrzeba:P. Ale nie przwiduję. Teraz chwila odpoczynku – może te 3 dni, mniej może i zacznę b. intensywną naukę. Oczywiście tylko mojego kochanego języka. Żaden polak mnie nie interesuje. A angielski może zdam dobrze, ale jeśli, to dla osoby, którą jestem zauroczona;). Ech fatalne zauroczenie doprawdy.. A i coś o wczoraj, co mnie cholernie wkurwiło. Dyrektorka przyszła na wczorajsze matury z angielskiego i mówi: -Średnia z matur z angielskiego jest póki co wysoka, tylko żeby teraz na koniec nikt jej nie popsuł, Lena? Jak z angielskiego? [SUKA!!] -Dobrze. [b. spokojnie] Nie będę tego komentować, kiedyś za to całe zło zapłaci. Może nie mnie, ale zapłaci słono. Odezwę się jeszcze, ale na razie musze iśc, bo mam co robić:). ..bez odbioru.
orienne : :
kwi 27 2005 ?
Komentarze: 0
Jeju dlaczego taki cytat mi przyszedł na pocztę? W sumie bez żadnego morału, nie ma w nim sczególnej mądrości. - "Idziesz na spotkanie ze starym przyjacielem i chcesz się przed nim otworzyć. Jeśli nie całkiem, to przynajmniej chcesz mu powiedzieć, co się w tobie kotłuje. Ale on spieszy się. Rozmawiacie o wszystkim i o niczym. Zostajesz bardziej samotny i pusty niż przed spotkaniem." Stefan Garczyński (1805 - 1833)
orienne : :
kwi 26 2005 sranie w banię
Komentarze: 0
[marginesy muszę jakoś oznaczać, bo cholery same nie chcą się robić – niech będą to *-ki] *Codziennie uczę się mojego kochanego języka i jest ze mną coraz lepiej: robię mniej błędów, lepiej mówię - w samą porę, w piątek ustny. Stres minimalny, czyli tyle żeby mnie zmobilizować do walki o moje punkty. Jeju jaka byłabym szczęśliwa z 18-19-20 pktów, jaka byłabym z siebie dumna.. Kurna, zrobię wszystko, za cholerę, dostanę te punkty! [tak na marginesie to mogę się założyć, że dostanę temat Umweltschutz;)] *Dziś kupiłam sobie drobiażdżek za 40,-(i jestem już doszczętnie spłukana;)). Mało ważne co to jest, ale coś do włosów – ciągle się nimi zajmuję. Ale moja radość z tego była ogromna:). Doszłam do wniosku, że za taką radość można wykładać każdą kwotę pieniędzy. *Jeszcze parę słów odnośnie fajek. Mówią, że dopóki kręci Ci się w głowie, dopóki nie budzisz się rano z myślą „zaraz zapalę” to nie jesteś uzależniony. To gdzie tam jeszcze;).
orienne : :
kwi 22 2005 Zdałam..
Komentarze: 2
(wczoraj nie dałam tej notki bo internet się zje...ł:/) Fajny dziś dzień. Parę nauczek na przyszłość. Bardzo to dla mnie cenne. No tak, dziś się udało. Dzisiejsza noc była nawet spokojna, a myślałam, że stres nie da mi spokojnie spać. Stres rozpoczął się dopiero jakieś 15 min przed czasem mojego wejścia. Hehe chłopak przede mną ciągle powtarzał: no nie denerwuj się tak! Jak można się domyślać nie słuchałam. Nie dało się. Weszłam do sali, było jasno, przyjemnie i dało się czuć specyficzny zapach, nie podobał mi się. Było pełno jakiś akcesoriów – telewizor, komputer, tablica, jakiś stojak(:P), ale ja miałam tylko karteczkę z cytatami. Tak więc zaczęłam mówić. Jakoś przeszłam, parę drobniutkich zacięć, w sumie powiedziałam prawidłowo – tak jak sobie zakładałam. Zatem skończyłam, dostałam szklankę wody(dzięki Bogu! Tylko mogła być bez bąbelków..). Przede mną było najgorsze - pytania. Nie ma się co rozgadywać - pytania zwaliłam:/. Od tego egzaminu znienawidziłam Ninę(nauczycielkę). Na co dzień milutki kotek a na egzaminie pokazała pazury! S.... . B fajna była atmosfera na tych egzaminach, nie mam na myśli nauczycieli, bo to bynajmniej nie było przyjemne, ale poza salą egzaminacyjną było naprawdę miło, nawet nie chciało mi się iść do domu. Mogłabym pocieszać tych co byli po mnie;), jednak pojechałam do domu, wpadłam i wypadłam(dosłownie). I wyniki – dreszczyk emocji. W sumie byłam pewna tego, że zdałam – teraz pozostał pytanie – na ile? Tutaj nie odpowiem – wystarczy, że zdałam. I o to chodziło i to osiągnęłam. Polski był dla mnie najstraszniejszym egzaminem. Bałam się go jak żadnego innego. Dlatego teraz mogę naprawdę odetchnąć. Praktycznie już zdałam całą maturę, bo nie będzie już żadnych trudności. Kolejne egzaminki zaliczę bez problemu. Zależy mi cholernie na niemieckim. Od jutra będę szkolona;). To śmieszne, ale z obecnej perspektywy miło wspominam ten egzamin;) ten stres był fajny, czasem nawet lubię taką adrenalinkę. Wczoraj bym tego nie powiedziała.. *** Po tym wszystkim miałam wielką kłótnię u wstrętnej baby. Ja z tatą przeciw niej. Wygrała.. przez jedne szczegół, ale jednak. Myśl: nie ma prawdy, są tylko silniejsze argumenty. I oczywiście pieniądze. A tata to jednak autorytet. Wszystko umie załatwić, walczyć o swoje, kłócić się, aby wygrać, jest pewny siebie i dzięki temu jest trudnym przeciwnikiem w przeróżnych kłótniach, sporach, często je wygrywa przez to – wzór w tych sprawach dla mnie, mama zresztą też. Staram się od nich tego uczyć. Ciężka umiejętność, ale najważniejsza w życiu. Na razie udaje mi się tylko pyskowanie.. chyba nie ta droga.
orienne : :
kwi 20 2005 Jak jest przed maturką?
Komentarze: 3
A to już? Jutro?? Weź mi nic nie mów. O tym nie chce się myśleć. Łatwiej było przez wszystkie miesiące poprzedzające ten dzień, odsuwać myśl o tym dniu. Prezentacja też leżała do ostatniej chwili. Zaczęłam się jej uczyć jakieś 2 tygodnie temu. To i tak nieźle, inni zaczęli w tym tygodniu, a też jutro odpowiadają. No, to już jutro – to mój dzień, a właściwie moje 30 min. Są takie chwile, gdy wydaje mi się niesamowite, że już nadszedł kwiecień i czas zdawać, niedawno był wrzesień, wtedy śmiałam się, mówiąc że tyle jeszcze czasu. Nie będę mówić że czas szybko leci, bo różnie z nim jest. Lubiłam sobie tak myśleć w zeszły czwartek, już po południu: no, za tydzień o tej porze, będzie po wszystkim.. przyjdę na angielski i będę już po – odetchnę. Dziś rano – o 10:15 mówiłam prezentację – bo jutro tak będzie naprawdę. Jakieś 4 h po mama dzwoni i mówi: jutro o tej porze po.. A właśnie – co rodzice na maturę? Rodzice zdecydowanie odpuścili. Uczę się w swoim zakresie. Do kompa siadam kiedy chcę, nikt mi nic nie powie. Skąd ta zmiana? Proste, widzą że uczę się czy mnie gonią czy nie. Mama wiadomo, że żyje moimi egzaminami, tata mniej, ale wiadomo jakie to ważne, każdy to czuje. W sumie wszyscy tym tylko żyją. A stres? A nawet nie. Moją prezentację powtarzałam już tyle razy, że znam ją praktycznie na pamięć, ale nie klepię tego jak bezmózgowiec. Praca jest logiczna i poukładana, dlatego mówienie jej nie jest dla mnie problemem. Każde zdanie wynika z poprzedzającego go zdania. Nie przewiduję żadnych pomyłek, czy zacięć. Boję się jedynie tego, co nieznane – pytań. Troszkę. Myślę, że jak tam wejdę i po tych 15-stu minutach gadania, rozkręcę się, oczywiście nabiorę rumieńców i jakoś odpowiem na te pytanka. Komisję mam podobno spoczko. Pracę mówiłam przed mamą, udało mi się powiedzieć ją płynnie, mama była wzruszona:P. Ale to już inna sprawa. Powiedziała, że wszystko dobrze. A co wkładasz? Postanowiłam iść w spodniach, żeby czuć większą swobodę, z krawaciku zrezygnowałam, bo pomyślałam, że mogę kogoś z komisji nim zirytować:P, może ktoś krawat na szyi dziewczyny odebrałby jako drwinę, kto wie, ludzie są dziwni, nie będę ryzykować. Poza tym oczywiście biała bluzka i sweterek. Francja elegancjaJ. Poza tym biorę mój „amulet” – złoty krzyżyk, miałam go z sobą na wszystkich ważniejszych egzaminach i jakoś zaufałam mu, nie mogę teraz o nim zapomnieć. Teraz łatwo ci gadać tak spokojnie, a co będzie tuż przed? Tego się obawiam. Wiem, że np. od rana będę mieć lodowate dłonie, może nawet będą mi się trząść, odczuwalne będzie napięcie całego ciała. Bóle głowy i brzucha na szczęście nie występują. Okres też już odpracowałam, więc czynniki dodatkowo stresujące mam z głowy. Boję się następujących rzeczy: drżenia głosu, zapomnienia wszystkiego, ale nie, to nie może się zdarzyć. Wejdę tam, powiem to co mam i musi być dobrze, w końcu tyle ćwiczyłam.. Większość osób już zaliczyło. Ja ze względu na nazwisko – literę S, jestem bliżej końca listy. Takie czekanie na swoją kolej wzmaga stres. Byłam gotowa już na wtorek, bo jednak poniedziałek to nie – nie na pierwszy ogień.. Znasz ten stres? Jestem trochę z nim obyta. W ubiegłych latach cała moja klasa parę razy(z 5-6)zaliczała długie wiersze przed groźną nauczycielką(jasne, że nie przesadzam). Czekając na swoją kolej, czułam się jak przed eliminacjami do „Idola”, stres niewyobrażalny. I właśnie obawiam się, że jak tam wejdę, taka sparaliżowana stresem, to powiem to zupełnie „na odpierdol”, żeby tylko szybko stamtąd wyjść. Może jednak moje drugie „ja” odczuje powagę tego wydarzenia i da z siebie wszystko. Mówią, że przed maturą dobrze jest się gdzieś odstresować. Wyszłabym na rower, ale zimno, boję się, że się przeziębię, że stracę głos, albo w ogóle wyląduję w łóżku. Nie, nie będę ryzykować. Przed tak ważnym egzaminem pod uwagę bierze się wszystkie możliwości, nawet te najmniej prawdopodobne. No więc nie pozostaje nic innego jak czekać do jutra.. Jutro wszystko będzie jasne. Mówisz coś o stresie? A ja mówiłam, że nie, skąd? Dotknij moich rąk.. Lodowate.
orienne : :